Wycieczka po Trynidadzie

.
Nie wypada będąc na Trynidadzie nie zobaczyć ogromnych żółwi Leatherback lądujących na plaży w środku nocy, by złożyć jaja. Wyobraźcie sobie skąpaną w świetle księżyca plażę, która roi się od zmagających się z grawitacją, ważących tonę kolosów... Żółwie te rosną do 2,1 m dlugości. W odróżnieniu od swych kuzynów, żółwie Leatherback , nie posiadają skorupy „na plecach”. Wyobraźcie sobie ze nurkują one w poszukiwaniu pożywienia nawet do 1000 metrów! Brak skorupy jest jednym ze sposobów przystosowania do ogromnego ciśnienia panującego w głębinach. W okresie od maja do czerwca każdej nocy na każdej z kilku plaż w północno-wschodniej części wyspy – Grande Riviere i Matura Bay, ląduje 30 do 60 żółwi a każdy z nich składa ok. 60 jaj. Ciekawostka jest, ze żółwi te zawsze wracaja zlozyc jaja na te plaze, na ktorej sie wykluly. Trynidad znany jest jako najlepsze miejsce we Wschodnich Karaibach by wziąć udział w tym wyjątkowym spektaklu.

Pewnego radosnego poranka wynajęliśmy samochód i wybraliśmy się eksplorować północno-wschodnią część wyspy. Było to tym bardziej ekscytujące, że oboje po raz pierwszy prowadziliśmy „pod prąd” ;)
Wkrótce po opuszczeniu Port of Spain – stolicy Trynidadu, znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie. Poniżej kilka widoków z drogi.
.

STAG - najlepsze piwo na Trynidadzie! :)

.

.

.

,



.

.

.
Pomimo deszczowego poranka dzień zakończył się spektakularnym zachodem słońca.

.
Na kuchence turystycznej ugotowaliśmy kolację nad brzegiem morza wsłuchując się w plusk fal rozbijających się w świetle księżyca na pobliskich skałach...
O 2300 byliśmy już zapisani do jednej z grup wyruszających wkrótce na plażę. Obserwacja żółwi przebiega pod nadzorem organizacji ekologicznej, wspieranej przez rząd. Byliśmy szczerze zaskoczeni ilością ludzi którzy tej nocy przyjechali w tak odludną część wyspy. Co ciekawe, zdecydowaną większość stanowili autochtoni.
.


Wkrótce dowiedzieliśmy się, że nie wolno używać telefonów komórkowych, a okolica rozbłysła wieloma czerwonymi latarkami. Jedynie czerwone światło jest bowiem dopuszczalne podczas bliskiego kontaktu z żółwiami. Oznacza to również kategoryczny zakaz robienia zdjęć z lampą błyskową... Tym razem użyliśmy więc kamery z funkcją noktowizora :)

To było wspaniałe przeżycie, spędzić parę godzin wśród wyłaniających się z morza, czołgających niezdarnie, ale konsekwentnie w górę plaży, stworów.
.
.
Po znalezieniu odpowiedniego miejsca, wykorzystując tylne kończyny, wykopują one dołek, w który następnie składają jaja. Cała operacja wraz z nie mniej żmudnym zagrzebywaniem gniazda, trwała koło godziny. „W tym czasie zwierzęta są w transie” – opowiada nasz przewodnik. Po zakopaniu jaj, żółwie kierują się ku morzu, które zwykle w ciągu nocy jest jaśniejsze, niż otoczenie. To dla tego nie można ich zmylać jakimkolwiek jasnym światłem.

Plaża na całej długości usiana jest więc czerwonymi lampkami. Niektóre zgromadzone są wokół „rodzących” żółwi, a inne są „w drodze” do następnego widowiska, gdyż kolejny ciemny kształt zaczął właśnie przełamywać falę przyboju...

Każde większe skupisko czerwonych lampek otaczało przewodnika, który opowiadał o zwyczajach żółwi a także o zagrożeniach jakie na nie czyhają, włączając w to działalność rybaków i kłusowników...
Wróciliśmy na plażę wczesnym rankiem. Spodziewaliśmy się zobaczyć malutkie żółwiki z poprzednich „miotów”, które świeżo wykluły się po kilku tygodniach spędzonych w piaskowym inkubatorze. Jakież smutne było nasze odkrycie.
.

.
.

.

.


.
Zamiast małych żółwików ujrzeliśmy inną scenę, która powtarza się tu każdego poranka. Okoliczne zwierzęta przybywają, by wygrzebywać z ziemi niedokładnie zakopane jaja, bądź wyjadać te wypłukane przez morze. Niektóre żółwie budują gniazda zbyt blisko wody, a poranny przypływ zalewa i wypłukuje z nich jaja.
.

.

Największe spustoszenie robią jednak ptaki Pawi,
.
.
będące tu pod ścisłą ochroną jako zagrożony gatunek...
.

.
Po tej niezwykłej nocy i porannym spacerze po plaży,
.
.
.
znaleźliśmy w drodze powrotnej
.
.
urocze miejsce na zjedzenie śniadania :)
.







Wiecie, że na Trynidadzie żyją krokodyle? Zatrzymaliśmy się nad uroczym strumieniem wpadającym nieopodal do morza.





Spotkaliśmy tam spędzających niedzielne przedpołudnie mieszkańców tej spokojnej okolicy.



Zwróćcie uwagę na rozmiar głośników w tym samochodzie :)))) Oni tu kochają głośną muzykę :)


Im dalej w głąb lądu tym bardziej odludnie, dziko i górzyście.



Czerwone chorągwie oznaczają teren zajmowany przez Hindusów.


Wiecie ze prawie 40% populacji Trynidadu ma swoje korzenie w Indiach? Roślinność stawała się coraz bardziej bujna i otaczała nas zewsząd...

Jeszcze tylko 8 km...
.
.
Witamy w Brasso Seco!


.

.
Zostawiliśmy samochód w bezpiecznym miejscu i ruszyliśmy na spacer, wzdłuż potoku prowadzącego do wodospadu....
.


Droga długa a już zaczynało się ściemniać, postanowiliśmy więc odpuścić wodospad tym razem, rozłożyć nasz „obóz i zjeść kolację w takiej oto uroczej scenerii...


.
Do domu (czyt. na jacht) wróciliśmy późną nocą. To była wspaniała wycieczka!
Mikołaj Westrych

Queen Ifrica (Jamajka) - Trynidad, 2008